Rafineria nafty Jamesa Corrigana w Grybowie, "dalece amerykańska"
Do czego prowadzą amerykańskie inwestycje i czy warto o nie dbać?
Amerykańskie inwestycje były mile widziane w galicyjskim Grybowie. W latach 1870. powstała tu, "naprzeciw dworca kolei żelaznej przy gościńcu państwowym znaczna rafinerya nafty, na sposób zupełnie nowy amerykański przez osiadłego w mieście Amerykanina urządzona". Stało się to dosłownie tuż po ukończeniu budowy linii kolejowej łączącej trasę Kraków-Lwów w Tarnowie, przez Grybów, z południem Cesarstwa. "Produkt fabrykowany również koleją żelazną wybywa w wielkiej ilości".
To nie koniec - "w samem mieście znajduje się tartak i młyn wodny amerykański" - jak donosi "Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich" w roku 1881. Tartak i młyn należał do rodziny Rosenfeldów (ale to całkiem inna historia). Przedsiębiorstwo naftowe natomiast było bezpośrednią inwestycją przemysłowca z krainy Wielkich Jezior, z Cleveland w stanie Ohio. Kapitan James C. Corrigan był właścicielem parostatków pływających po Wielkich Jeziorach, przedsiębiorstw naftowych w skali ustępujących jedynie firmie Standard Oil, która odkupywała jego patenty i udziały (Corrigan robił interesy z Rockefellerami), a także biznesu wydobycia rud żelaza i przetwórstwa stali. Obserwując rosnącą gorączkę kopalnictwa oleju skalnego w Galicji, wraz z bratem zainwestował w budowę rafinerii w Grybowie i w okolicy Kołomyi. W Grybowie w 1880 roku urodził się syn Jamesa Seniora i Idy Belle, James W. Corrigan Jr. Choć "Gazeta Lwowska" i przewodniki po Galicji donosiły o spektakularnych sukcesach grybowskiej inwestycji, z jakiegoś powodu, prawdopodobnie czystego rozrachunku biznesowego, Corrigan po trzech latach porzucił Grybów i przeniósł maszynerię do Peczeniżyna w Galicji Wschodniej, a wkrótce porzucił austriacki (polski/ukraiński) biznes w całości i powrócił do Stanów.
Dalszy los bajecznie bogatej rodziny Corriganów był tragiczny. W roku 1900 na Jeziorze Erie zatonął jacht z żoną i trzema córkami Jamesa Seniora na pokładzie, a także żoną i córką jego młodszego brata Johna. James C. Corrigan zmarł 8 lat później w wieku 59 lat. Jego "grybowski" syn zgodnie z testamentem ojca odziedziczył prawo do kierowania wartą fortunę spółką stalową dopiero w wieku 40 lat. Niestety już w 8 lat później, w 1928 r., zmarł na atak serca. Fortunę następnie odziedziczyła żona Jamesa Juniora, Laura Mae, córka ogrodnika, późniejsza bywalczyni salonów w Paryżu a także dworu księcia Walii, późniejszego króla Jerzego VI i jego żony Elżbiety, późniejszej Królowej Matki (rodziców Elżbiety II). W czasie II wojny światowej zasłynęła filantropią i niesieniem pomocy francuskiemu Ruchowi Oporu oraz uchodźcom z krajów okupowanych przez niemieckich nazistów. W kraju Vichy znana była jako "Amerykański Anioł". Po przedostaniu się z Francji przez Portugalię do Anglii założyła klub wspierający żołnierzy RAFu, kontynuowała też pomoc wojennym uchodźcom. Za zasługi została odznaczona wieloma francuskimi i brytyjskimi orderami. Zmarła 3 lata po wojnie w Nowym Jorku i pochowana jest w Cleveland. Tak to amerykański kapitał częściowo zainwestowany i może choć częściowo pomnożony w grybowskiej rafinerii po dekadach przysłużył się w ratowaniu Europy przed III Rzeszą Niemiecką, a to dzięki żonie grybowianina-Amerykanina Jamesa W. Corrigana.
Fot. i źródła: Wickliffe Recreation Department (facebook), "Gazeta Lwowska", "Przewodnik ilustrowany po c.k. austr. kolejach państwowych", "Słownik Geograficzny Króleswa Polskiego i innych krajów słowiańskich", "Encyclopedia of Cleveland History", en.wikipedia.org/wiki/Laura_Mae_Corrigan. Oprac. Kamil Kmak
Commenti