top of page
245964973_4151936308246381_9131306640669018430_n.jpg
245922232_4151936561579689_8164470587170611757_n.jpg
245917018_4151938408246171_5625097812555206295_n.jpg
246470584_4151940654912613_6543107938149453159_n.jpg
245656823_4151939028246109_5211759612430753770_n.jpg
246024267_4151939798246032_8376355035680512994_n.jpg
246452298_4151940188245993_6331428217898771933_n.jpg
2_Kamil_Kmak_2013_Cmentarz1.JPG
5_Agnieszka_Kmak_2021_Cmentarz.jpg
1a_Kamil_Kmak_2013_Cmentarz.JPG
245913015_4151940738245938_5080004229316775577_n.jpg
245873004_4151938584912820_6063155318633693014_n.jpg
9_Kamil_Kmak_2014_Cmentarz.JPG

Dlaczego sprzątamy żydowski cmentarz?

Choć robimy to w Grybowie konsekwentnie od lat, pytanie wciąż powraca, w całym spektrum "odcieni" tonu pytających: z zaciekawieniem, z uznaniem, ze zdziwieniem, czasem z podejrzeniem, ironią, lub, szczęśliwie rzadko, z zarzutem lub oburzeniem, kamuflowanymi lub wyrażanymi wprost.

Pytanie tak postawione można rozłożyć na czynniki, pytania pośrednie. Po pierwsze - dlaczego zajmować się sprzątaniem cmentarzy, kiedy jest wiele innych, przyjemnych zajęć, bardziej nakierowanych na, szeroko rozumiane, "życie"? Po drugie - dlaczego żydowski? Po trzecie - dlaczego my? W tych dwóch ostatnich pytaniach kryją się kolejne - czemu osoby nie będące Żydami z wyznania lub pochodzenia, czy to katolicy, czy osoby niewierzące, podejmują wysiłek, na dodatek regularny, by porządkować miejsce związane z obcą (obcą - pozornie, o czym dalej - dla pytającego) religią, kulturą? Dlaczego nie robią tego inne podmioty - państwa, organizacje, właściciele terenu?

Odpowiedzi jest mnóstwo. Warto od czasu do czasu je rozwinąć, chętnie o tym mówimy i piszemy.

Oczywiście chcielibyśmy, by cmentarze żydowskie w Polsce miały stałych opiekunów; niestety, tak w Grybowie jak i w całej Polsce i szerzej, Europie Środkowej i Wschodniej, w czasie II wojny światowej zginęło 90-95% członków społeczności żydowskich, naturalnych opiekunów miejsc pochówku i pamięci przodków. Na naszym terenie była to głównie niemiecka tzw. "Aktion Reinhardt" w 1942 r. a miejscem ich Zagłady był obóz śmierci w Bełżcu na lubelszczyźnie, również Auschwitz-Birkenau, Biała Niżna, gdzie zginęło 360 osób i samo miasto Grybów, gdzie również dokonywano egzekucji i morderstw na ulicach miasta.

W Grybowie kilkudziesięcioosobowa garstka Ocalałych nigdy nie odtworzyła gminy wyznaniowej, grybowianie-Żydzi pojedynczo powracali po wojnie do zgliszcz swojego świata, by znaleźć tylko ból i pustkę, i szybko wyjeżdżali, rozpraszając się w całym świecie, w różnych odległych krajach. Po latach jeszcze mniejsza garstka ich podjęła staranie o oznaczenie masowej mogiły i postawienie pomnika w miejscu kaźni ich rodziców, dziadków i rodzeństwa w Białej Niżnej. Pomnik ten znajduje się tam do dziś, spotykamy się nad nim co roku 20. sierpnia, w rocznicę masowego morderstwa 360 grybowian.

Dlatego my, sąsiedzi, dzieci i wnuki sąsiadów zamordowanych grybowian-Żydów, podejmujemy troskę o te miejsca i bierzemy na siebie wysiłek porządkowania tych miejsc.

Nasze babcie i dziadkowie, dla starszego pokolenia - matki i ojcowie, byli bliskimi znajomymi tych ludzi - z sąsiedztwa, z ulicy, z pracy, z jarmarku, ze sklepu, z boiska sportowego i piwiarni, kolegami i koleżankami ze szkolnej ławki. Wiemy z opowiadań grybowian, że miejscowi chrześcijanie i Żydzi odwiedzali się w domach, wzajemnie częstowali się potrawami w święta, pilnowali wzajemnie swoich dzieci, pomagali sobie w gospodarstwie, w ogrodzie, w pracach domowych. Nie tylko zgodnie i nie tylko niezgodnie, bo życie nie jest czarno-białe, lecz pełne odcieni szarości. Na pewno - jak i dziś w małym miasteczku - wszyscy znali się nawzajem, choćby z widzenia, a większość wołali po imieniu.

Polacy wyznania mojżeszowego, Polacy-Żydzi, żydowscy Polacy, polscy Żydzi - wszystkie te określenia są używane i poprawne, i ilustrują to, co było - i jest rzeczywistością w Polsce w większych miastach - w Grybowie tylko w czasie przeszłym. Żydzi z wyznania lub pochodzenia byli Polakami, obywatelami Polski, wychowanymi w odrodzonej po zaborach II Rzeczpospolitej w polskich szkołach, a i wcześniej, w czasie administrowanej przez Polaków od 1867 r. Galicji, bliżej było im en masse do polskości niż do, na przykład, niemieckości, mimo tego iż język Żydów europejskich - jidysz - zbliżony jest bardziej do niemieckiego niż do języków słowiańskich.

Kultura Żydów polskich jest nieodzowną, nieusuwalną częścią polskiej kultury. Dziedzictwo Żydów polskich, w tym opuszczone cmentarze, jest dziedzictwem polskiej kultury. Stąd - każde działanie ratujące cmentarze żydowskie jest w istocie działaniem patriotycznym.

Mógłbym napisać jeszcze, że jest to działalnie w duchu Ewangelii, lecz nie chcę patetyzować ani moralizować.

Choć warto i trzeba przytoczyć słowa "Apelu biskupów o upamiętnienie Żydów" wydanego przez polski rzymsko-katolicki episkopat w 2015 r. z okazji Dnia Judaizmu w

Kościele Katolickim - niestety nieczytane w kościołach: "Apelujemy do kapłanów o wyjście z inicjatywą upamiętnienia społeczności żydowskiej w tych miejscowościach, gdzie ona zamieszkiwała, a do wiernych i władz lokalnych o pomoc w tym dziele. Nie wzruszajmy obojętnie ramionami mówiąc: "To nie nasza sprawa". Jest to obowiązek sumienia! Być może dawna synagoga, cmentarz żydowski czy mogiły ofiar Holokaustu nie poszły całkiem w niepamięć i da się coś zrobić na rzecz ich odnowy. Nie pozwólmy zniknąć z powierzchni ziemi tym znakom życia i wiary. A może da się ustalić nazwiska naszych dawnych żydowskich współobywateli? A jeśli materialnych śladów już nie ma, to znakiem pamięci niechaj będzie tablica czy pomnik, informujący o żyjącej tu wspólnocie żydowskiej. Będzie to także istotny gest wobec współczesnej społeczności żydowskiej, która choć niewielka, to w Polsce dynamicznie się rozwija jako część pluralistycznego społeczeństwa." (Warszawa, 15 stycznia 2015 roku, Komitet ds. Dialogu z Judaizmem Konferencji Episkopatu Polski).

Dla osób wierzących zetknięcie z kulturą żydowską, chociażby poprzez widoczne na nagrobkach żydowskich, macewach, litery hebrajskiego alfabetu, mogłoby być spotkaniem z korzeniami ich chrześcijańskiej wiary.

Jednak może jeszcze czytelniejszy powinien być wymiar humanistyczny. Dla każdego człowieka, zarówno wierzącego, jak i niewierzącego, opieka nad opuszczonym dziedzictwem i nad grobami, niezależnie od religii, przynależności etnicznej, kulturowej, narodowej zmarłych, wydaje się etycznie działaniem tworzącym dobro. Jedna osoba nazwie to potrzebą sumienia, inna moralnym imperatywem.

Sami chcielibyśmy, jako Polacy, chrześcijanie, aby katolickie cmentarze na wschodzie były otoczone opieką i zadbane. By na terenie Ukrainy, Białorusi, Rosji opuszczone polskie cmentarze miały godną opiekę. Temat cmentarzy pozbawionych opiekunów poprzez dziejowe zawieruchy, Zagładę, dramaty przesiedleń, dotyczy cmentarzy wszystkich wiar i narodów: łemkowskich cmentarzy w Beskidach i Bieszczadach, niemieckich cmentarzy w Polsce zachodniej i północnej, cmentarzy staroobrzędowców na Suwalszczyźnie, polskich cmentarzy na dawnych Kresach Wschodnich, Syberii, w Kazachstanie, nawet w Iranie i Afryce, gdzie trafiali polscy uchodźcy. To samo dotyczy opuszczonych chrześcijańskich - ormiańskich i greckich - cmentarzy w Azerbejdżanie i Turcji, muzułmańskich - tatarskich cmentarzy na Krymie, a w końcu żydowskich cmentarzy w Polsce, Ukrainie, Słowacji, Czechach, Rumunii, państwach bałtyckich, bałkańskich itd.

Może to naiwna wiara, ale, między innymi, motywuje nas przy porządkowaniu cmentarza żydowskiego u nas, lokalnie w Grybowie, to przekonanie, że dobro wraca, i tak jak my oddajemy nasz wolny czas i nasze ręce opiece nad opuszczonym miejscem pamięci o naszych żydowskich sąsiadach, tak samo jakieś ukraińskie, białoruskie, litewskie, kazachskie, żydowskie, irańskie, afrykańskie ręce - zatroszczą się o polskie cmentarze w krajach, gdzie Polacy ginęli, byli wypędzeni, przesiedleni, uratowani i przyjęci, lecz zmarli od chorób.

Nie jesteśmy sami z takim myśleniem. Warto podać przykład działającego od ponad 30 lat stowarzyszenia "Magurycz", które ratuje cmentarze, nagrobki wszystkich religii i narodowości w Karpatach (z których wieloletniej działalności osobiście brałem przykład i od których otrzymałem wsparcie w pierwszych działaniach w Grybowie). To samo na Podhalu robi Fundacja Centrum Dariusza Popieli, z którą wspólnie działaliśmy w Grybowie 2 lata temu. Podobne akcje odbywają się coraz częściej w różnych miejscach Polski na opuszczonych cmentarzach żydowskich, ewangelickich, łemkowskich, ukraińskich, z udziałem wolontariuszy i organizacji pozarządowych, czasem szkół i samorządów.

Na pewno, po części, motywacją była dla nas od pierwszej naszej akcji w Grybowie w 2013 r. - i jest nadal - ciekawość. Z wypiekami na twarzy odsłanialiśmy spośród kilkumetrowych samosiejek kolejne zatonięte w gąszczu nagrobki, by poznać imiona i nazwiska, a może też, w połączeniu ze zbieranymi wspomnieniami staruszków i dokumentami archiwalnymi, fragmenty losów tych zapomnianych ludzi. Dzięki ekspertom takim jak nasza grybowska przyjaciółka i doktorantka judaistyki UJ, Jolanta Kruszniewska, lub Uwe von Seltmann, autor książek o tematyce historii Żydów, związany rodzinnie z Grybowem, znającym język hebrajski, mogliśmy poznać część tych historii. Kilka nagrobków nie wymagało tłumaczenia, gdyż są w opatrzone napisami w języku polskim.

Jeszcze jedną, bardzo silną, motywacją - jest znajomość z potomkami pochowanych na grybowskim cmentarzu żydowskim. Znajomości te zaczęły się zawiązywać od 2010 r., od czasu prac przy książce o żydowskim chłopcu z getta w Grybowie, który przeżył wiele innych gett i obozów, w tym Auschwitz-Birkenau, Leonie Schagrinie z Przedmieścia. Dziś znamy trzydzieści rodzin grybowskich Żydów.

Potomkowie Ci, bardzo nieliczni w stosunku do przedwojennej żydowskiej społeczności Grybowa, rozproszeni w różnych krajach, nie są w stanie opiekować się tym miejscem.

Kiedy tylko mogą, i jeżeli mogą, odwiedzają z rzadka Grybów by złożyć symboliczne kamienie na grobach swoich rodziców, dziadków, pradziadków. Wsparli budowę pomnika, który powstał w 2019 r. z projektem "Ludzie, nie liczby" Fundacji Centrum Rodziny Popielów, w który włączyliśmy się, na którym znajdują się imiona i nazwiska każdej z ofiar, 1774 pojedynczych osób. Zebranie i opracowanie tych imion i nazwisk z bardzo różnych źródeł, do tego zbieranie informacji o Ocalałych, trwało 9 lat, od 2010 do 2019 r. Dlatego porządkując cmentarz nie robimy tego dla anonimowych "Żydów". Robimy to z myślą już nie tylko o sąsiadach naszych przodków - ale - o przodkach naszych przyjaciół.

Kolejną motywacją jest danie przykładu i edukacja. Można pisać eseje i wiele gładkich słów, jednak najlepszym, czym można wyrazić swoje przekonania, jest konsekwentne,

wytrwałe działalnie, ponawiane stale i wieloletnio. Przekonanie o równości wszystkich ludzi w ich godności, o tym, że dzielenie ludzi na lepszych i gorszych według dowolnie założonych kryteriów jest złem i prowadzi do zła, że nienawiść niszczy, zaczynając się od słów i gestów, od odczłowieczającego języka, a kończąc na łamaniu praw człowieka i ludobójstwach.

To trywialne - powiedzieć, że nie możemy być wszędzie i pomóc każdemu potrzebującemu. Nie możemy odwrócić dokonanego lata temu na naszych ulicach i w naszej ojczyźnie zła i okrucieństwa, oddać życia ani jednemu z tysiąca zamordowanych Żydów z Grybowa, wśród nich ponad pięciuset dzieci. Jesteśmy przekonani, że działając lokalnie, chroniąc cmentarze ludzi innej wiary, dajemy przykład, jak trzeba naprawiać ten świat.

W imieniu grupy stowarzyszenia "Saga Grybów"

Kamil Kmak, X. 2021

Fot. cmentarza, prace w 2013-14, 2019-21 r. - K.Kmak, A.Kmak; arch. fotografia cmentarza

w Grybowie przed wojną - arch. Katariny Hrehorcak - Ocalałej z obozu Theresienstadt córki grybowianki Breindli Reinkraut; fot. Ajzyka Eisenberga nad grobem masowym

w Białej Niżnej - arch. rodziny Eizenberg

bottom of page