Odnaleziona książka dra Henryka Kohna
Doktor Henryk Kohn, "nasz kochany Żyd" jak mówiły o nim starsze grybowianki, z którymi przeprowadzałem wywiady, urodził się w roku 1898 w Kąclowej, jako syn Emila i Anny zd. Zorn, córki właściciela tartaku. Ukończył medycynę, przyjmował w Grybowie w gabinecie przy ul. Grunwaldzkiej 209 (przedwojenny adres), w kamienicy wybudowanej w latach 1923-26 przez Abrahama Zorna i Emila Kohna. Był uwielbiany przez mieszkańców Grybowa i okolicy za swoje podejście do pacjentów, nie tylko fachową wiedzą i skuteczność w leczeniu, ale też za serce - wielokrotnie powtarza się przekaz, że ubogich leczył za darmo, a nawet potrzebującym wydawał za darmo leki, czym wyróżniał się spośród grybowskich medyków.
Rodzina Kohnów przeżyła wojnę po ucieczce na wschód: ojciec Emil, synowie Henryk i Juliusz oraz córka Helena. W czasie uciekinierki zmarła matka doktora, Anna. "Pochowali ją w lesie pod sosną" - brzmi dramatycznie fragment listu-pocztówki od Abrahama i Emanuela Kriegerów do Zofii Krieger w Grybowie ze Stryja, gdzie obok siebie ukrywały się obie rodziny. Ojciec i syn Kriegerowie wrócili do Grybowa po zajęciu przez Niemców terenu wschodniej RP (Ukrainy) i zginęli razem z pozostałymi Żydami grybowskimi. Kohnowie w nieznanym miejscu zdołali przeżyć resztę wojny (wielu grybowskich Żydów trafiło dalej na wschód - na Syberię, do Kazachstanu i Uzbekistanu). Po wojnie Henryk Kohn przyjmował w gabinecie w środku Wrocławia, poświadczają to relacje: grybowianki Barbary Młott-Mąkosy (leczył we Wrocławiu jej siostrę), Łemka z Wawrzki Romana Chomiaka (leczył jego samego), oraz grybowskiego Żyda Maksa Blaunera (prowadził we Wrocławiu ciążę jego żony Róży) oraz Janiny Goetz, wdowy po grybowianinie, prof. matematyki Abrahamie Goetzu (rodziny przyjaźniły się, Abraham wykładał na Uniwersytecie Wrocławskim).
Nie znamy losów i miejsca pochówku Emila Kohna, ojca rodziny. Prawdopodobne jest, że spoczywa w Polsce.
Helena i Juliusz oraz Henryk wyjechali do ziemi Izraela prawdopodobnie już po powstaniu państwa Izrael. Tam, według relacji Juliusza Kohna złożonej w Yad Vashem, mieszkali w Jerozolimie i w Holonie. Doktor Henryk Kohn ożenił się i żył krótko, zmarł bezdzietnie.
Kohnowie odwiedzali z rzadka Grybów, co przekazują starsi mieszkańcy, w tym ostatni raz był to prawdopodobnie Juliusz Kohn z synem, w latach 80.
W Archiwum Narodowym w Krakowie (oddział w Nowym Sączu) oraz grybowskich szkołach oraz w literaturze często natknąć się można na dokumenty i wzmianki o rodzinie Kohnów i Zornów.
Jednak ostatnio zadziała się znów rzecz niezwykła.
W Krakowie na kiermaszu książek pan Paweł Rojek zakupił książkę do nauki łaciny, wydaną we Lwowie, z pieczęcią księgarni Piszów w Nowym Sączu, z wyraźnym podpisem Henryka Kohna. Nazwisko Kohn, w różnych formach, jest częstym wśród Żydów na całym świecie, również w dawnej Polsce, lecz na "naszego" doktora wskazuje właśnie pieczęć z Nowego Sącza i fakt nauki łaciny. Osobę o drugim pojawiającym się nazwisku - Edwarda Kocha - trudno będzie odnaleźć w internecie, gdyż tak samo nazywał się znany XX-wieczny burmistrz Nowego Jorku. Może kiedyś odnajdziemy i tego Edwarda Kocha i poznamy historię książki - czy pierwszym właścicielem był doktor Kohn, czy Koch?
Pan Paweł wspaniałomyślnie postanowił ofiarować książkę do Społecznego Archiwum Grybowa, naszej "SAGi", za co jesteśmy ogromnie wdzięczni. Jeżeli kiedyś odnajdziemy potomków Juliusza lub Heleny Kohnów, przekażemy pamiątkę rodzinie.
Bądźmy świadomi, że dziesiątki żydowskich rodzin kształciło swoje dzieci, dodatkowo w Grybowie funkcjonowała poświadczona źródłowo w prasie biblioteka żydowska, licząca 2000 książek, w jidysz, hebrajskim oraz polskim. Do tej pory, poza książką Henryka Kohna, jedynie raz miałem okazję zobaczyć książkę z "Biblioteki Samokształcącej się Młodzieży Żydowskiej w Grybowie", jak mówiła pieczęć w dwóch językach - hebrajskim i polskim. Co stało się z pozostałymi setkami takich książek? Czy choć kilka uniknęło zniszczenia?
Osoby posiadające w domach książki dawnych żydowskich właścicieli prosimy o kontakt przez fb, na email saga.grybow@gmail.com lub "pocztą pantoflową". Każda taka książka to dotknięcie świata, który bezpowrotnie przeminął.
W komentarzu link do krótkiego wspomnienia o rodzinie Kohnów, Zornów, Knoblochów i Finkenthalów sprzed kilku lat, które należałoby uzupełnić o podane wyżej wiadomości, zebrane w ostatnich latach, co z pewnością zostanie uczynione.
Oprac. Kamil Kmak
Comentarios