top of page
  • Saga Grybów

6. stycznia - łemkowska Wełyja


Fot. Piotr Basałyga - przedstawia Izby, miejscowość u źródeł rzeki Białej pod Lackową - dawny powiat grybowski


6 stycznia Łemkowie i inni wierni obrządków wschodnich obchodzą Wigilię Bożego Narodzenia. Życzymy wszystkim dobrych, zdrowych Świąt

Na portalu radia łemkowskiego lem.fm znajdujemy barwny opis zwyczajów bożonarodzeniowych tradycji Rusinów Karpackich:

"Do Wigilii – Welyi (Велиі) albo inaczej Swiatoho Weczera (Святого Вечера), obchodzonej 6 stycznia (według kalendarza juliańskiego), przygotowywano się już kilka dni wcześniej. Dbano o to, żeby odpowiednio wcześniej przygotować drewno potrzebne do gotowania wigilijnych potraw oraz na wszystkie świąteczne dni. W niektórych miejscowościach w tym przedświątecznym czasie owijano słomą drzewa owocowe w sadach, co miało zapewnić urodzaj na następny rok. [...] Przed tym jak zasiadano do stołu cała rodzina szła do studni, potoka albo rzeki, żeby umyć się w zimnej wodzie, która miała zapewnić wszystkim zdrowie w nadchodzącym roku. Gospodarz szedł do obory, aby tam podzielić się chlebem i solą ze zwierzętami. Wracając, wnosił do izby snop zboża, który stawiano w kącie, i który kiedyś zastępował choinkę, wnosił również siano i słomę, którymi wyścielano ławki i kładziono pod obrusem i pod stołem. Wchodząc, gospodarz głośno pozdrawiał wszystkich domowników, życząc im pomocy Bożej i szczęścia w nadchodzącym roku. Pod stół oprócz siana dawano też narzędzia stolarskie, związane ze św. Józefem oraz metalowe narzędzia, na których trzymano nogi wierząc, że będzie się krzepkim, silnym i zdrowym jak żelazo. Kiedy na niebie ukazała się pierwsza gwiazda, zapalano na stole świeczkę i zaczynano wieczerzę od wspólnej modlitwy. Na początku gospodarz łamał chleb i dzielił się nim z resztą rodziny. W późniejszych czasach chleb zastąpiła prosfora – rodzaj maleńkiego chlebka otrzymywanego w cerkwi.

Wszyscy jedli z jednej miski. Z każdej potrawy gazda odbierał do wiadra po trzy łyżki dla bydląt. Każdy domownik miał swoją łyżkę i trzeba było pilnować, żeby przez całą wieczerzę nie wypuścić jej z rąk, bo gdyby tak się stało, to wróżyło, że będzie się głodnym w następnym roku. Nie dojadano też potraw do końca, aby jedzenia było pod dostatkiem i zawsze coś zostawało w misce. Jedząc kapustę krzywiono się i narzekano jaka ona niedobra, żeby nie jadły jej latem gąsienice. Po wieczerzy gaszono świeczkę i pilnie obserwowano, w którą stronę pójdzie dym. Jeżeli szedł prosto do góry, była to dobra wróżba, jeżeli do pieca – to oznaczało, że w nadchodzącym roku ktoś umrze. Starsze panny rozkładały na podłodze bobalki i wołały kota. Czyją kluskę zjadł jako pierwszą, ta miała pierwsza wyjść za mąż. Pastuchowie kręcili z siana powrósła i związywali nimi wszystkie łyżki, aby rodzina trzymała się razem, a zwierzęta latem nie rozbiegały się po polach. Po wieczerzy śpiewano bożonarodzeniowy tropar i kolędy. Od tego czasu po wsi zaczynali chodzić kolędnicy z gwiazdą i turoniem. Kolędowali aż do tzw. Jordanu, czyli do święta Chrztu Pańskiego, obchodzonego 19 stycznia."

Źródło: https://www.lem.fm/swiateczne-obrzedy-lemkow/

Ostatnie posty
Archiwum
bottom of page