Hiszpanka w powiecie grybowskim
Równo sto lat temu przez świat przetoczyła się pandemia grypy hiszpanki, zbierając żniwo nawet 50 milionów ofiar. Wystąpiły trzy fale zachorowań, na wszystkich kontynentach. Zaraza przenosiła się na statkach i koleją.
W aktach grybowskiej parafii (Arch. Diecezjalne w Tarnowie) pierwsze zgony z adnotacją "morbus hispanicus" pojawiają się 14 września 1918, ostatnie w marcu 1920. Na kilkutysięczną parafię zmarło na hiszpankę około 20 osób, jednak jest również wiele innych wpisów, gdzie jako powód podano zapalenie płuc. Były to osoby młode, często dzwudziesto- i trzydziestoletnie. Jedną z ofiar był piętnastoletni syn burmistrza Karola Czaplińskiego.
Widzimy, że hiszpanka nie mogła równać się z epidemiami tyfusu, czerwonki i cholery, które w XIX w. zabierały nawet 1/10 mieszkańców parafii, czyli setki osób.
Za portalem wielkahistoria.pl:
relacja Franciszka Piątkowskiego, zamieszczona na łamach wydawanego przez Polskie Stronnictwo Ludowe tygodnika „Piast”. W numerze z 13 października 1918 roku możemy przeczytać, że:
"Całe połaci kraju [Galicji] ogarnęła nieznana dotąd epidemia – hiszpanka. Jak po miastach choroba ta nie jest tak straszną z powodu bliskości sąsiedztwa lekarzy, tak po wsiach czyni ona ogromne spustoszenia.
W powiecie grybowskim i sądeckim są parafie (np. Krużlowa), w których jest po kilka pogrzebów dziennie zmarłych ludzi na hiszpankę.
[...] często cała najbliższa rodzina zmarłego leży w gorączce i nie ma kto nad trumną zapłakać. Często się zdarza, że matka, leżąc bezprzytomna w gorączce, nie wie, że z domu wynoszą jej zmarłe dziecko."
Z relacji dziennikarza wynika, że sam Grybów z pewnością hiszpankę odczuł mniej boleśnie niż okoliczny powiat.
Comments