top of page
  • Kamil Kmak

"Mama szukała Ido i Mani przez całe życie i nie znalazła. Teraz wiemy, że znów są w Grybowie"


Przedstawienie kolejnego muralu "Cichego Memoriału - Grybowskiej Sagi" będzie inne niż poprzednie. Wymowa tego dzieła jest szczególnie dotkliwa dla osób o wrażliwym umyśle i czułej duszy.

Na ulicy Węgierskiej w Grybowie, naprzeciwko bramy szkoły podstawowej, gdzie przed wojną mieściła się Szkoła Męska, w bliskości nieistniejącej, jednej z dwóch grybowskich synagog, po której została tylko metalowa furtka, prowadząca z rynku przez "ucho igielne", powstał portret dwojga rodzeństwa. Są to Mania i Ido, dzieci Majera i Heleny Riegelhauptów, które mieszkały w rynku pod numerem 3 i 10, razem z rodzicami i dziadkami, fryzjerem Leonem Riegelhauptem i jego żoną Esterą. Ido, czyli Jehuda, uczęszczał do szkoły przy Węgierskiej, zapewne również do chederu przy Węgierskiej na Górkach. Mania - w dokumentach Mariem Laja - była uczennicą Szkoły Żeńskiej, która znajdowała się w rynku (dzisiejsze sale Urzędu Miasta).

Wybraliśmy tę dwójkę, gdyż posiadamy fotografię, przekazaną przez córkę ich cioci Feigi, która wyjechała z Grybowa jako chaluca do Ziemi Izraela w 1935 r. i przechowała grybowski album oraz listy pisane z Grybowa. Niewiele jest zachowanych fotografii grybowskich Żydów, dlatego album i listy do Feigi są tak ważnym historycznym źródłem, naszym oknem do świata, który został brutalnie zgładzony. Ciocia Feiga, kiedy listy z Grybowa przestały przychodzić, szukała krewnych, w tym bratanka i bratanicy, przez 60 lat, do swojej śmierci w 2005 r. na różne sposoby - bezskutecznie.

W grybowskim tzw. "otwartym getcie" (miasto Grybów w granicach administracyjnych, z zakazem przekraczania granic dla Żydów) niemiecki okupant zgromadził przeszło 2000 żydowskich Polaków - Żydów z Grybowa, okolicznych wsi, uzdrowisk: Krynicy-Zdroju, Muszyny, również z Tylicza, Łabowej, Krakowa, Zakopanego. Wśród nich było ponad pół tysiąca dzieci. Jako rodzice nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie ogromu tej tragedii, znamy jedynie część szczegółów jej przebiegu, źródła są skąpe. Wiemy, że rankiem 20 sierpnia 1942 r. ludność żydowska Grybowa, w tym przesiedleńcy do getta, została zgromadzona na ulicy Szerokiej (dziś Armii Krajowej) obok szkoły technicznej (ZSZ), następnie po przeprowadzonej selekcji i rabunku osoby starsze i te, które nie mogły maszerować dystansu 25 kilometrów do Nowego Sącza, zostały trzema ciężarówkami zawiezione i zastrzelone w Białej Niżnej obok Grybowa, a następnie zakopane w masowej mogile. Akcji towarzyszyły brutalne pobicia. Niektóre córki szły na śmierć ze starszymi rodzicami. Okoliczni mieszkańcy Białej Niżnej naliczyli 360 strzałów i taka liczba widnieje na pomniku na masowym, anonimowym grobie. Pozostali, około 2000 osób, popędzeni zostali do Nowego Sącza, tego upalnego sierpniowego czwartku. W myśl niemieckiej Akcji Reinhardt Grybów został "judenrein" - "wolny od Żydów". W miasteczku powstała ogromna wyrwa, której nie sposób zabliźnić. W Nowym Sączu stłoczono grybowian wśród podobnie przepędzonych z domów mieszkańców Limanowej, Starego i Nowego Sącza i okolicznych wsi. Po kilku dniach, 24., 26. i 28. sierpnia z Nowego Sącza ruszyły pociągi bydlęce, wiozące sądeckich, limanowskich, grybowskich Żydów do obozu śmierci w Bełżcu na lubelszczyźnie. Jechały przez Grybów. Przez szpary w wagonach grybowianie ci - starcy, dorośli, kobiety, mężczyźni i dzieci - mogli ostatni raz zobaczyć swoje miasteczko, domy, szkoły, bóżnice, mosty, iglicę kościoła. W Bełżcu zginęli potworną śmiercią w komorach, gdzie zatruto ich spalinami. Ich ciała zmielono na proch, by zatrzeć ślady, ich imion nie spisano, teren obozu obsadzono lasem. Przez 77 lat nie mieli grobu ani imion, jeśli zginęły całe rodziny i nie pozostali żadni żyjący krewni. Ci, którzy przeżyli (a było ich zaledwie kilkudziesięciu), złożyli kilkaset "świadectw pamięci" w Yad Vashem w Jerozolimie. To wciąż zaledwie ułamek. Gromadzenie imion i nazwisk rozpoczęło się w 2010 r. Proces został opisany na stronie "Sagi": https://www.saga-grybow.com/zebranie-imion-i-nazwisk... W 2019 roku członkowie "Sagi", jako zespół projektu "Ludzie, Nie Liczby-People, Not Numbers - Grybów" włożyli moc pracy społecznej w organizację budowy pomnika przeszło 1700 żydowskich ofiar z getta w Grybowie, który stanął na uporządkowanym cmentarzu żydowskim w Grybowie. Na pomniku znajdują się, wśród 1774 osób wymienionych z imienia i nazwiska, także Mania i Ido, ich matka Helena-Hinda, ojciec Majer, wujkowie Abraham i Salomon, ciotka Gitla, dziadek Leon i babcia Estera, kuzyni, koledzy i koleżanki, sąsiedzi i sąsiadki- znajomi i znajome, sąsiedzi i sąsiadki również naszych dziadków i rodziców. Każda ofiara miała imię i nazwisko. Na pomniku widnieje też wiek ofiar tam, gdzie można było potwierdzić go w dokumentach. Widzimy wyraźnie, że wśród ofiar było przeszło 500 dzieci do 18 roku życia. To dla nich robiliśmy tamten projekt z Dariusz Popiela, dla nich organizujemy "Cichy Memoriał" w Grybowie z Arkadiusz Andrejkow. Nie umiemy inaczej, nie możemy przejść obok tamtych wydarzeń obojętnie i uważamy to za zupełnie naturalne. To jedyne, co możemy dla nich zrobić - pamiętać, troszczyć się o pamięć, prowadzić narrację, edukować o tym, do czego prowadzi nienawiść oraz dzielenie ludzi na gorszych i lepszych, antagonizowanie różnych grup zamieszkujących jedną ojczyznę i deptanie praw człowieka.

Dziękujemy za zrozumienie i poparcie naszego projektu właścicielowi ściany przy ul. Węgierskiej - zarządowi spółki "Składnica" w Grybowie, oraz dziękujemy za przekazanie pamiątek po kuzynach paniom Esther i Miriam.


Na koniec chcemy zostawić bez słowa komentarza list napisany w języku polskim do cioci Feigi przez Manię Riegelhaupt, dziewczynę z muralu, której życie zakończyło się w wieku 15 lat i do 2019 r. nie miała nawet swojego grobu:

"Kochana Ciociu! Bardzo ucieszyłam się Twoim ostatnim listem. Uczę się już hebrajskiego z Mońkiem. Nauczyciel hebrajski jest dobry, czasem bardzo krzyczy. Bardzo ucieszyłam się fotografiami coś przysłała, są bardzo ładne, ale nie widzi się je bardzo dobrze. Dostałam od Uli na trzy fartuszki, niebieski, czerwony i bordowy w kratki. Są bardzo ładne. Także Idziu dostał od Uli na dwie koszulki, jedna jest taka sama jak mój fartuszek. U Babci stawia się piec w małym pokoju. Nauka idzie mi dobrze, czytam także książeczki, dopiero dzisiaj przeczytałam książeczkę z bajkami i różnemi opowieściami, bardzo mi się podobała. W szkole haftuję na kanwie, robię już siódmy ścieg. W szkole na ćwiczeniach bawimy się w różne zabawy co się daje fanty. Mam też dużo koleżanek, jedna koleżanka jest nowa sąsiadka babci, bardzo ją lubię. Tu niema już żadnych kwiatków tylko deszcz wciąż pada. Kochana Ciociu, bardzo cię proszę żebyś mi przysłała fotografie i książeczki z bajkami. Babcia ci powiedziała, że jak nie masz gdzie jechać, to przyjedź do domu na wycieczkę. Ten list pisałam sama, nikt mi nie pomógł. Pozdrawiam Cię serdecznie pa pa pa i całusów 102. Mania"


PS. Pani Esther napisała do nas wczoraj: "Mama szukała Ido i Mani przez całe życie i nie znalazła. Teraz wiemy, że znów są w Grybowie".

Ostatnie posty
Archiwum
bottom of page