top of page
  • Kamil Kmak

Pamięć o Alojzym Wiatrze



Na krakowskich Plantach znaleźć można szczególny pomnik - postać ludzką wpisaną w symbol Polski Walczącej. Znaczy on miejsce zamordowania szczególnej postaci związanej z Ziemią Grybowską.

Dziś przypada rocznica tego zdarzenia - 21 kwietnia 1945 r. na Plantach, przy ul. św. Gertrudy, niedaleko Poczty Głównej, zginął od kuli UB-owca Narcyz Wiatr.

Ten niezwykły człowiek nosił niezwykłe, poetyckie imię i nazwisko, a do tego jego życiorys czyta się jak scenariusz filmu sensacyjnego...

Narcyz Wiatr urodził się w Stróżach w 1907 r. W 1934 r. ukończył studia prawnicze i ekonomiczne na Uniwersytecie Poznańskim, przerywane dwukrotnie pobytem w więzieniach, w Nowym Sączu i Rawiczu, co było wynikiem jego radykalnych, lewicujących poglądów społecznych prezentowanych na zebraniach związków młodzieżowych. Po powrocie w rodzinne strony szybko zajął się działalnością polityczną ruchu ludowego, jako prezes "Wici" (Powiatowego Związku Młodzieży Wiejskiej) na powiat grybowski. Dzięki swoim talentom został wkrótce powołany do władz wojewódzkich tegoż związku. Równocześnie kontynuował aplikację adwokacką w Nowym Sączu. W ruchu ludowym z powodu radykalizmu skłócony był z władzami sądeckiego Stronnictwa Ludowego. W 1937 r. "zaprowadziło" go to do słynnego obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej na 6 tygodni.

W kampanii wrześniowej Narcyz Wiatr dowodził kompanią I pułku Strzelców Podhalańskich; następnie zajął się podziemną działalnością niepodległościową. Znów, dzięki talentom organizatorskim, szybko awansował do roli komendanta okręgu struktur wojskowych ruchu ludowego, jednocześnie pozostając w strukturach ZWZ. Polityczne tarcia między lewicą a prawicą wewnątrz Polski Podziemnej dawały o sobie znać, jednak Narcyz Wiatr dał się poznać jako osoba koncyliacyjna i argumentująca za jednością. We wrześniu 1941 r. został powołany na stanowisko komendanta VI Okręgu Batalionów Chłopskich na Śląsk i Małopolskę. "Zawojna" (ps. Narcyza Wiatra) niemalże samodzielnie kontrolował ogromną strukturę BCh w 25 powiatach, jego inspekcje terenowe trwały nawet po trzy miesiące. W 1943 r. odebrał decydującą rolę w scaleniu struktur BCh z Armią Krajową. Mimo dalszych tarć między tymi dwoma środowiskami, Wiatr do końca wojny pozostawał w komendzie okręgowej AK.

17 lutego 1944 roku w więzieniu gestapowskim w Jaśle zakatowany został młodszy brat Narcyza, Alojzy Wiatr "Zawierucha", przedwojenny członek PPS, w czasie wojny walczący w BCh i ZWZ.

Spokrewnione z Narcyzem i Alojzym Wiatrem rodziny Wątróbskich i Baranów z Wilczysk, za działalność konspiracyjną zostały zamordowane 28 sierpnia 1944 roku na grybowskiej Matelance.

"Zawojna" po wkroczeniu Armii Czerwonej postanowił nie ujawniać się nowej władzy. Od stycznia 1945 r. był poszukiwany przez bezpiekę. 21 kwietnia 1945 r. został nakryty przez dwóch funkcjonariuszy UB, którzy znali go osobiście z czasu udziału w BCh. Historycy domniemują motywów osobistych porachunków, w kwestii oddania strzału, zamiast pojmania i wykorzystania więźnia do celów politycznych. Sprawcy, znani z imienia i nazwiska, nigdy nie doczekali wyroków.

Świadkinią zabójstwa była krewna Wiatrów, łączniczka Zuzanna Wątróbska "Cyganka".

"Okoliczności śmierci „Zawojny” – jak relacjonowała Wątróbska – były następujące: 20 kwietnia przyjechała do niego do Krakowa w charakterze łączniczki, przywożąc też z sobą bieliznę i żywność. Udała się do jego „oficjalnego” mieszkania, które znajdowało się na Prądniku przy ul. Białej 3/1. Wynajmował je u właścicielki – Heleny Razowskiej. Tu przenocowała, po czym następnego dnia udała się do krakowskiego Kuratorium, gdzie miała uzyskać jakieś formularze, o które proszono ją w Gimnazjum dla pracujących w Grybowie, do którego, od marca 1945 r., uczęszczała. „Zawojna” udał się wówczas na ul. Gertrudy 16 do mieszkania Stanisława i Teresy Wsołków, u których miał punkt kontaktowy dla BCh-owców z terenu. Przed ich rozejściem się rano dał jej ten adres, gdzie też około godz. 10 ona się udała. Była w tym lokalu pierwszy raz. Chwilę czekała w kuchni na „Zawojnę”, gdyż on w pokoju miał z kimś spotkanie. Z mieszkania tego wyszli oboje około godz. 11.30. Ona zostawiła w tym mieszkaniu swoją teczkę, m.in. ze zdjęciami jej rodziców, które „Zawojna” wziął dla zrobienia portretowych kopii w Krakowie i po które miała jeszcze wrócić, do czego już nie doszło. Gdy z „Zawojną” przeszli na drugą stronę ulicy Gertrudy i weszli na Planty, udając się w stronę Poczty Głównej, „Zawojna” został przez uzbrojonego funkcjonariusza UB z Myślenic – Stanisława Paryłę zatrzymany i legitymowany, ona zaś bojąc się, aby i jej nie legitymowano, gdyż nie miała jeszcze żadnych dokumentów, przeszła na drugą stronę ulicy i stamtąd obserwowała „Zawojnę” i aresztującego go Paryłę. Po trwającej przez dłuższą chwilę rozmowie, jaką oni z sobą prowadzili, zauważyła uciekającego „Zawojnę” i strzelającego do niego Paryłę. Usłyszała też, dolatujące z różnych stron Plant, strzały. Były to strzały funkcjonariuszy UB i wojska, którego tam sporo ściągnięto. Po krótkiej ucieczce, w czasie której UB-owcy krzyczeli, że to volksdeutsch, „Zawojna” padł zabity. Jak wykazała przeprowadzona w dwa dni później sekcja zwłok, zginął od jednej kuli w plecy, której tor biegł od dołu ku górze i która przeszyła mu aortę szyjną. Wątróbska pobiegła na Planty, gdzie leżał „Zawojna”, ale nie miała do niego dostępu, gdyż otoczony był przez wojsko. Rychło też przewieziono go na jakimś wózku do znajdującego się na ul. Gertrudy posterunku MO. Wątróbska postanowiła wrócić Plantami do mieszkania Wsołków, aby powiedzieć co się stało i zabrać tę swoją teczkę. Niestety, nie udało się już tam wejść, gdyż w kamienicy tej UB urządziło „kocioł” i ktokolwiek tam wszedł został natychmiast aresztowany. Udała się więc do mieszkania Barbary Matusowej, której adres (przy ul. Zagrody 22) znała jeszcze z czasów okupacji. Spotkała ją, idącą do miasta (być może na spotkanie z „Zawojną”, z którym, prócz działalności konspiracyjnej łączyła ją także wielka miłość) na moście Dębnickim. Tutaj jej pierwszej opowiedziała jak zginął „Zawojna”. Wątróbska została jeszcze parę dni w Krakowie i jako jedna z nielicznych osób uczestniczyła w jego pogrzebie, dostarczywszy wcześniej dla niego (do Zakładu Medycyny Sądowej) bieliznę, ubranie i buty. „Zawojnę” pochowano potajemnie na cmentarzu na Prądniku Czerwonym pod okupacyjnym nazwiskiem Stanisław Zięba. Pogrzeb ten mógł się odbyć tylko dlatego, że – jak relacjonował to autorce w dn. 20 V 1986 r. Wojciech Jekiełek ps. „Wojtek”, „Żmija” – po przekupieniu stróża z kostnicy na ul. Grzegórzeckiej on, razem z Jerzym Wolnym (właścicielem Zakładu Pogrzebowego w Krakowie) wykradli ciało „Zawojny”. Nad Wątróbską zawisło wtedy niebezpieczeństwo. Była bowiem bezpośrednim świadkiem tego zabójstwa, a takich świadków nierzadko się likwiduje. Obawa była tym większa, że śmierć „Zawojny” wstrząsnęła nie tylko ludowcami, lecz była także

przedmiotem narad w KC PPR i w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych." ("Zuzanna Wątróbska–Litawa (1919–2003)", A. Fitowa, w: "Rocznik Sądecki" t. XXXIII).


Fot. i oprac. Kamil Kmak

Ostatnie posty
Archiwum
bottom of page