top of page
  • Kamil Kmak

Roman Chomiak - wspomnienia z grybowskiej części Łemkowyny



"Mojej mamy tato nazywał się Wasyl Buranycz, pochodził z Jaszkowej. Wspominał młode lata, jak pasał 20 sztuk bydła i 7 świń. Ożenił się z babką Ewą na Wawrzce, był dobrym gospodarzem, 25 lat wójtem, był dwa razy wzywany jako delegat w sprawie naszej pisowni, jak wprowadzali fonetykę. Franc Josyf wyszedł i powiedział: wy, moje dzieci, nie martwcie się, ja wiem co robię. Drugi raz też był w sprawie oświaty. Pytali się, czy wszędzie są szkoły, on wstał i powiedział, że w Niżnich Brunarach nie ma szkoły, zapisali i do roku zbudowali szkołę. We Florynce budował szkołę, która stoi do dzisiaj, mówił, że się przy niej narobił, a jeszcze dopłacił do interesu. Pochowany we Florynce, jak również moja mama i nasze całe pokolenia, a teraz na ich grobach pasą się krowy.

Drugi dziadek Michał też był piśmienny i był w USA na robocie.

Moja babcia Ewa była znachorką i dobrą gospodynią domową, leczyła na epilepsję, na gościec, na zastrzał i na różę. Początkowo nie brała za leczenie, potem my z bratem mówili jej: po co się babcia kwapi za darmo, i babcia tym osobom mówiła: jak pomoże, to tylko co łaska. Przyszła raz Żydówka i mówi do babki: dziecko chore, wszędzie chodziłam po lekarzach i nic nie pomaga, babcia zrobiła coś tym swoim znachorskim sposobem, pyta matka tego dziecka ile się należy, babcia mówi: jak pomoże, to wtenczas pani dasz co łaska. Przyszła po jakimś czasie, mówi: babko, dziecko zdrowe - i dała babce 20 złotych. Przyjechała druga Żydówka z chorym dzieckiem, dała babce 25 złotych. Babcia posyłała mnie po zioła, którymi leczyła na ten bardzo bolesny po naszemu postrzał, a po polsku zastrzał i ja tym zielem dużo ludzi wyleczyłem. Babcia umarła w 1937 roku, jak ja byłem przy wojsku, i tej tajemnicy leczenia nikomu nie przekazała."


Roman Chomiak, "Nasz łemkowski los", Nowy Sącz 1995.


Fot. Krystyna Wiewióra, szlaki.net.pl - panorama Gór Grybowskich z Wawrzki

Ostatnie posty
Archiwum
bottom of page