top of page
  • Kamil Kmak

Stan wykorzenienia głęboko w duszy Łemka - wspomnienie w 75. rocznicę akcji "Wisła"



"Łemkowszczyzna to dla mnie tereny moich dziadków, rodziców - góry. Tam, gdzie rodzice się urodzili, gdzie wracają myślami. Wiadomo, że każdy jest zachwycony miejscem, w którym spędził dzieciństwo. Ja Łemkowynę znałem tylko z opowiadań, wyobrażałem ją sobie. Dziadkowie opowiadali, że żyli skromnie, ale w braterskiej przyjaźni. Szanowali się, żenili. Żyli z ciężkiej, mozolnej pracy, ale pomagali jedni drugim. Była pobożność, życzliwość wzajemna. Lubiłem słuchać, jak opowiadali...

Pierwszy raz pojechałem w góry z człowiekiem, który się tam urodził i chciał mi je pokazać. Byłem zachwycony.

Bardzo chciałem zobaczyć domy dziadka, mamy i ojca. Dziadek opowiadał, że przed wysiedleniem miał pobudowany nowy dom. Widziałem go z daleka. I pomyślałem, że wszystko się zmienia - dziadkowie już nie żyją, ja mieszkam w innym miejscu, w innym czasie. Dla mnie to już jest obce. Bardziej myślę o duszach moich przodków, niż o tym, jak mieszkali. Wszystko się zmienia, krajobraz też...

Mama opowiadała, że jak była tam po kilkudziesięciu latach, to bardzo dużo się zmieniło. Pola, ścieżki, którymi chodziła, pozarastały krzakami. Czas i przyroda robią swoje. Starzeją się budynki i ludzie. [...]

Dlaczego pojechałem? Zobaczyć, jak tam jest. Byłem z teściem, starszym człowiekiem, który jeszcze czuł się na sile, żeby odwiedzić swoje strony i akurat w tym czasie Watra była. Jakby jedno z drugim się połączyło. Chciał zobaczyć miejsca z dzieciństwa, tam gdzie chodził, pracował w lesie, krowy pasł. Bardzo przeżywał i płakał... Odwiedziliśmy też cmentarze. Tam jego dziadkowie leżą pochowani i rodzice, tak jak i moi. Nie jeżdżę tam regularnie, bo warunki nie pozwalają. Ale nawet mój dziadek opowiadał, że jak był w swojej miejscowości po kilkudziesięciu latach i szukał grobu żony, to nie było pomników, tylko groby pozarastane, tak że ciężko było odnaleźć to miejsce.

Nie czuję nienawiści, tylko smutek. [...]

Rodzice i dziadkowie, jak przyjechali tu, na ziemie zachodnie, kilka razy zmieniali miejsce zamieszkania. Zostali przywiezieni do miejscowości, gdzie dochodził pociąg, i zaczęli szukać jakiegoś schronienia w okolicy. Jedno miejsce było nieodpowiednie - szukali czegoś, co by im bardziej odpowiadało, gdzie by się bezpiecznie czuli. [...] Też nie wiedzieli, co robić, jak długo tu pobędą, czy jeszcze wrócą. Czuli się pokrzywdzeni - nie jesteśmy w stanie dzisiaj powtórzyć ich myśli, dziadkowie najlepiej by wiedzieli jak to wyrazić - zostali ugodzeni w swoją tożsamość, poniżeni. Z wielką tęsknotą wracali myślami do swojej miejscowości, bo pozostawili tam wszystko, cały dobytek. Jak ktoś coś miał i w brutalny sposób został tego pozbawiony to tak jakby została naruszona godność człowieka. Jesteś nikim, musisz stąd wyjść. Ciężko było się z tym pogodzić. [...]

Ojczyzna w jednym wymiarze - doczesnym, jest tam gdzie czuję się wolnym, gdzie mam swoje prawa i nie jestem prześladowany, ani wyśmiewany, czy wyszydzany i jeszcze więcej słów można na to znaleźć."


Cytatem tym, wspomnieniami wysiedlonego Łemka, Stefana Filaka, ilustrujemy dzisiejszą rocznicę - 75 lat temu rozpoczęła się "Wisła". W prostych słowach nazywa on stan duszy, jaki towarzyszył pokoleniom Łemków wykorzenionych ze swojej beskidzkiej macierzy.


Przypominamy też poniżej fakty we fragmentach opracowań, które publikowaliśmy w 2021 roku w ramach projektu "Cichy Memoriał - Grybowska Saga", kiedy we Florynce - "Stolicy Łemków" powstał deskal Arkadiusza Andrejkowa przedstawiający wysiedloną w Akcji "Wisła" rodzinę łemkowską Romaniaków i Łuczkowców.


28 kwietnia 1947 r. Grupa Operacyjna „Wisła” ludowego Wojska Polskiego rozpoczęła Akcję "Wisła", kładąc kres wielowiekowemu zamieszkaniu ludności ruskiej - Rusinów, Łemków - w Beskidach. Wysiedlenie mające znamiona czystki etnicznej dotknęło całej ludności łemkowskiej, niezależnie od poglądów politycznych, potencjalnych związków z ukraińskim podziemiem, czy poczucia przynależności etnicznej. Cytując IPN: "takie rozwiązanie wydawało się z wojskowego punktu widzenia prostsze, a jednocześnie pozwalało realizować stalinowską koncepcję Polski jako państwa jednolitego narodowo. [...] W ramach operacji wybrane wioski były otaczane, mieszkańcy otrzymywali kilka godzin na spakowanie, a następnie byli przewożeni do punktów zbiorczych, skąd wysyłano ich koleją na poniemieckie ziemie zachodnie i północne. Osiedlano ich tak, żeby byli rozproszeni i nie stanowili na żadnym obszarze więcej niż 10 proc. mieszkańców. W ciągu trzech miesięcy na tzw. Ziemie Odzyskane przymusowo przesiedlono ponad 140 tys. osób."


Główna stacja załadowcza dla Ziemi Grybowskiej i wschodniej Sądecczyzny zorganizowana była w Grybowie. Odesłano stąd 33 transporty, wysiedlając 1779 rodzin, tj. 8867 osób (za: A. Wilk, "Łemkowie. Między integracją a rozproszeniem").

Wojsko pozostawiało ludności 2 godziny na przygotowanie do wyjazdu, zdarzały się przypadki przydzielenia jedynie 20 minut.

W trakcie akcji, która rzekomo miała za cel likwidację zaplecza dla oddziałów UPA, zastosowano odpowiedzialność zbiorową. Teren zachodniej Łemkowszczyzny, Gór Grybowskich i Beskidu Sądeckiego jedynie sporadycznie penetrowany był przez nielicznych przedstawicieli UPA, natomiast wysiedlono z tych ziem 30 tysięcy Łemków. Nie brano pod uwagę ich tożsamości narodowo-etnicznej, poczucia przynależności czy też jej braku w stosunku do narodu ukraińskiego, afiliacji politycznej, zasług dla Państwa Polskiego w walce z niemieckim okupantem. Wysiedlano rodziny Łemków w służbie Polskiego Państwa Podziemnego, wspierających ZWZ-Armię Krajową, członków Armii Andersa i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, rodziny ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych, sowieckich gułagów, rodziny ofiar UPA. Zastosowano totalitarną odpowiedzialność zbiorową.


Źródło wspomnień: Stefan Filak, "Wszystko się zmienia", w: "Z łemkowskiej skrzyni. Cz. I. Opowieści z Ługów i okolic", Wyd. Lemko Tower, Strzelce Krajeńskie 2003; na fotografii cmentarz łemkowski w Czyrnej, 2012. Fot. i oprac. Kamil Kmak

Ostatnie posty
Archiwum
bottom of page